Mt 4, 1-11
Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień (Mt 4, 6).
- Czy jesteśmy wdzięczni tym wszystkim dłoniom, które nas chronią, które nam pomagają, które nas kiedykolwiek karmiły?
- Ile ogarniało nas, zasłaniało, chroniło dobrych, szlachetnych rąk…
- Czy jesteśmy wdzięczni za dar rąk?
- Czy potrafimy sami otulić kogoś swoimi rękami?
- Fragment Ewangelii, który odsłania największe słabizny naszej ludzkiej natury, kolejne pięty achillesowe: nasycić samego siebie; zaspokoić cielesne potrzeby, bez których nie można żyć; zwracać uwagę na siebie, gramolić się na podwyższenie, jak na narożnik świątyni, by nas oglądali, podziwiali, patrzyli, jacy to jesteśmy.
- Jak groźny jest pierwszy atak diabła: nasycić siebie, bo przecież tego potrzebuje nasze ciało.
- Jezus, chociaż słania się z głodu, nie przemienia kamienia w chleb, bo uważa, że potrzeby cielesne człowieka nie mogą uczynić go niewolnikiem własnego ciała.
- Najtrudniejsze umartwienia, które poskramiają wrodzoną potrzebę ciała ludzkiego, są możliwe, ponieważ jest modlitwa, Komunia Święta, aniołowie, którzy przychodzą i pomagają człowiekowi.
RACHUNEK SUMIENIA
Czy nie przekrzykiwałem Ciebie
czy nie przychodziłem stale wczorajszy
czy nie uciekałem w ciemny płacz ze swoim sercem
jak piątą klepką
czy nie kradłem Twojego czasu
czy nie lizałem zbyt czule łapy swego sumienia
czy nie rozróżniałem uczucia
czy gwiazd nie podnosiłem których dawno nie ma
czy nie prowadziłem eleganckiego dziennika swoich żalów
czy nie właziłem do ciepłego kąta swej wrażliwości
jak gęsiej skórki
czy nie fałszowałem pięknym głosem
czy nie byłem miękkim despotą
czy nie przekształcałem ewangelii w łagodną opowieść
czy organy nie głuszyły mi zwykłego skowytu psiaka
czy nie udowadniałem słonia
czy modląc się do Anioła Stróża- nie chciałem być przypadkiem
aniołem nie stróżem
czy klękałem kiedy malałeś do szeptu.
ks. Jan Twardowski