Pierwsza niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego – Uroczystość Trójcy Przenajświętszej.

To okazja, aby uświadomić sobie i oddać chwałę Bogu, który objawił się i działa w Trzech Osobach: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Ojciec posyła swego Syna, aby dał nam zbawienie, a Duch Święty ma w nas obudzić wiarę, dzięki której człowiek otwiera się z zaufaniem przed Bogiem, by przy- jąć Jego dar – życie wieczne.
Jezus objawia tutaj jasno zamiary Boga względem świata, względem człowieka, każdego z nas. Bóg nie chce nikogo potępiać ani karać, lecz chce nas zbawić! A więc nie musimy się Boga obawiać: nie chce On nam wyrządzić żadnej krzywdy, nie chce nam niczego robić na złość ani się mścić, ani karać, choć miałby ku temu powody. On chce nas tylko zbawić.
Ale my też musimy chcieć, musimy Bogu pozwolić i współpracować z Nim w tym dziele. Właśnie tu jest miejsce na nasz wkład i udział: na wiarę. Wiara jest warunkiem koniecznym zbawienia: „Kto nie uwierzył, już został potępiony”. Zobaczmy, że wcale nie chodzi o to, że „poszedł już do piekła”. Potępienie, podobnie jak i zbawienie, jest pewnym dynamicznym procesem, który rozpoczyna się już tu, w ziemskim życiu, gdy człowiek podejmuje świadomą decyzję za lub przeciw Bogu. Potępienie jest więc raczej „obraniem kierunku przeciw Bogu”, a zbawienie wejściem na drogę ku Niemu. Człowiek, póki żyje, może ten kierunek zmieniać, może w wolności decydować o sobie, ale przecież Chrystus jest godzien zaufania: dlaczegóż by Go odrzucać, zamykać się na Jego miłość? W imię czego człowiek miałby to czynić? Czyż nie lepiej Mu zawierzyć i w ten sposób wejść i kroczyć drogą wiary – ku zbawieniu?
Oczywiście z decyzji tej wynikają konkretne, życiowe konsekwencje: posłuszeństwo Bogu i Jego przykazaniom, objawionym przez Chrystusa. Przecież nikt, kto szczerze zawierzył i oddał swoje życie Bogu, kto uczynił Chrystusa Panem swego życia, nie będzie przecież świadomie robił teraz Bogu na złość, lecz będzie przynajmniej miał szczere chęci pełnić Jego wolę. A więc decyzja wiary – przyjęcia zbawienia od Chrystusa, pociąga za sobą także przyjęcie Jego prowadzenia, kierownictwa, czyli Jego woli względem mnie, Jego planu dla mojego życia. Inaczej nazywamy to powołaniem do zbawienia. Przecież po to właśnie przyszedł na ziemię Chrystus: „nie po to, aby świat potępić, lecz by świat został przez Niego zbawiony”.
I tu przychodzi kolej na działanie Ducha Świętego. To On jest Źródłem mojej wiary: tylko dzięki Niemu mogę powiedzieć „Moim Panem jest Jezus”. To On mi oznajmia wolę Bożą, przekonuje mnie o prawdzie Ewangelii, daje mi moc do życia według Słowa Bożego. Problem w tym, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to wszystko dokonuje się właśnie dzięki Duchowi Świętemu i jesteśmy na Niego zamknięci, nieświadomi, a nawet nie bardzo wiemy, że On w ogóle istnieje! I dlatego jesteśmy bezsilni w życiu religijnym, bo nie pozwalamy, by Duch Święty otworzył nas przez wiarę na Jezusa Chrystusa.
Robimy to najczęściej nie ze złej woli, lecz z nieświadomości, po prostu nie wiemy, że tak trzeba. I dlatego pierwszym i najważniejszym, praktycznym zadaniem Kościoła jest głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu, które Bóg daje nam w Jezusie Chrystusie. To się właśnie nazywa ewangelizacja: „Idźcie i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”.
Takie są praktyczne konsekwencje i zadania, wypływające z nauki o Trójcy Świętej. Wystarczy je tylko podjąć i zacząć realizować. Ale my często robimy w Kościele różne rzeczy, tylko nie to, co najważniejsze – nie głosimy wiary, dzięki której ludzie stają się uczniami Chrystusa. I jak sądzę, to właśnie jest głównym źródłem aktualnych trudności Kościoła: „chodzi” do niego wielu ludzi, ale tylko nieliczni mają wiarę, która czyni człowieka uczniem Chrystusa.
Jeśli chcemy więc oddać cześć Trójcy Świętej, zacznijmy robić to, co w Jej Imię nakazał nam Chrystus.
(za: www.mateusz.pl)